Dzisiejszy post jest nietypowy, bo mówi o rzeczach których żadna z piszących nie doświadczyła. O wydarzeniach z czasów, kiedy nie było nas, (czytaj: zgromadzenia) w Polsce.
Czterdzieści-pięćdziesiąt lat temu papieżem był Paweł VI, Giovanni Battista Montini, który od jutra będzie świętym. Człowiek w naszej zakonnej rodzinie bardzo dobrze znany. Dobry znajomy i współpracownik matki Tincani z czasów, kiedy ona zajmowała się duszpasterstwem studentek i naszym pierwszym rzymskim akademikiem, a on był asystentem kościelnym F.U.C.I. (Włoskiego Stowarzyszenia Studentów Katolickich).
Jako papież ks. biskup Montini pozostał w kontakcie z naszą Matką, a siostry były kilkakrotnie na audiencjach u niego.
W naszych archiwach znalazłyśmy jego przemówienie z jednego z tych spotkań, które odbyło się 20 sierpnia 1967 roku. Papeiż Paweł przyjął wtedy w Castel Gandolfo grupę najmłodszych sióstr.
Jako papież ks. biskup Montini pozostał w kontakcie z naszą Matką, a siostry były kilkakrotnie na audiencjach u niego.
W naszych archiwach znalazłyśmy jego przemówienie z jednego z tych spotkań, które odbyło się 20 sierpnia 1967 roku. Papeiż Paweł przyjął wtedy w Castel Gandolfo grupę najmłodszych sióstr.
Oto tekst przemówienia
papieża:
Wiecie, że jestem starym znajomym, można nawet powiedzieć starym przyjacielem
waszej Unii św. Katarzyny ze Sieny Misjonarek Szkoły.
Mamy wiele wspomnień z
pierwszych lat waszego zgromadzenia, kiedy został założony dom dla studentek na
ulicy Tor de Specchi [w Rzymie – przyp. tłum.], u oblatek św. Franciszki
Rzymskiej. Więc w pewien sposób noszę w sercu całe wasze doświadczenie rozwoju,
który Bóg chciał dać inicjatywie matki Tincani.
I wierzcie mi, z wielką
przyjemnością łączę się z waszą nadzieją i z całego serca błogosławię
zgromadzenie i każdą z osobna, każdą, która należy do tej specjalnej grupy.
Skoro przyszłyście mnie
odwiedzić, to wyobrażam sobie, że macie to pragnienie: (…) chciałybyśmy być
pewne, że papież nas zna, że nas aprobuje, że nas wspiera, że papież odgadł,
czym jest nasze życie, związane z tym ideałem.
Otóż, odpowiadamy od razu
i niech to będzie treścią naszej krótkiej rozmowy.
Możemy naprawdę
potwierdzić – i cieszymy się, że możemy to zrobić, już nie na podstawie swojego
osobistego doświadczenia, ale z władzą, udzieloną nam przez Boga – możemy
potwierdzić tę pewność, którą macie w sercu: dokonałyście słusznego wyboru!
W życiu trzeba wybierać: wśród
tysiąca rzeczy, tysiąca możliwości, trzeba znaleźć to, co jest najważniejsze
dla nas, to, czym mamy być, bo o to nas
prosi Bóg i to jest cel, który dajemy swojemu życiu.
Wy wybrałyście misjonarki
szkoły świętej Katarzyny. Dokonałyście dobrego wyboru.
To, co wam mówię, jest
niepotrzebne, ale sprawi wam przyjemność, kiedy usłyszycie, że ja potwierdzam
to wasze zadowolenie, tę pewność.
Czy mogłyście wybrać
wyższy, lepszy ideał, niż ten, w który zaangażowałyście swoje życie? Drogi Boga
są bardzo liczne! Ale ta, którą wybrałyście, jest z pewnością bardzo piękna.
Jest bardzo piękna dla
was samych. Bo wymaga i rozwija pełnię ducha, której może nie dałyby inne formy
życia. To forma życia intelektualnego.
Angażuje ona wszystkie bogactwa duszy, myśl, serce, tę cudowną zdolność którą
mamy: poznawanie, studiowanie, myślenie i wyrażanie.
To sprawia, że jesteście
kandydatkami do pełni ducha – na poziomie duchowym i intelektualnym – którą
możemy nazwać wzniosłą; bo jesteście kandydatkami do doskonałości, która nie zawodzi.
Dobrze wybrałyście! I to
stwierdzenie potwierdza się, gdy myślimy nie tylko o waszej doskonałości
idywidualnej – a w tej godnej szkole z pewnością dobrze się uczyłyście – ale
także o celu, dla którego się poświęcacie.
Nazwałyście się
misjonarkami. Misjonarz to ktoś, kto zmierza ku innym.
Misjonarki! Gdzie? Wobec
kogo? Misjonarki szkoły!
Cóż jest bardziej
godnego, bardziej koniecznego i też bardziej męczącego?
A więc wasz wybór jest
dobry, służy temu ideałowi szkoły.
Więc i pod tym względem
jest bardzo godny.
I właśnie jako
przedstawiciel naszego Pana mówię wam: córki, gaudete in Domino gaudete [radujcie się w Panu, radujcie się – por. Flp 4,4, przyp. tłum], bo otrzymałyście łaskę zrozumienia, wyboru i ofiarowania swojego
życia.
Dałyście wszystko, co
macie: serce, imię, zawód, lata, młodość, swój dom, swoją wolność, honor. Z
miłości! Do kogo? Do Chrystusa! W jaki sposób? Przez szkołę!
A więc każda z was powie:
muszę się uczyć, muszę rozumieć, muszę być dobra, muszę być naprawdę zdolna do
tego, żeby ten wielki ideał nauczania stał się mój.
A potem? Móc znaleźć innych,
aby przelać im bogactwo ducha, kultury, nauki, radości.
A więc: dobry wybór,
który chętnie aprobujemy, popieramy, błogosławimy.
Ale uważajcie, bo rzeczy piękne, rzeczy wielkie, rzeczy doskonałe są
trudne.
Wybrałyście wielki cel,
ale jest to cel wielki i trudny. To znaczy, cel, którego nie można osiągnąć
przez życie przeciętne, przez zaangażowanie bardziej formalne niż rzeczywiste.
Jeżeli chcecie osiągnąć sukces, musicie zaangażować się aż do heroizmu, w
sposób całkowity. Nie można kochać połowicznie. Nie da się być świętymi ze zniżką, w jakiejś części. Trzeba być
świętymi jak najbardziej się może, prawda? I to dotyczy też was. A zwłaszcza w
tych sprawach, w których inni będą od was wymagać.
O to was proszę i proszę
was naprawdę z sercem i z zaufaniem: o wielką wierność dla Kościoła. Wielka
wierność dla Kościoła! To racja bytu waszego powołania.
Macie być nauczycielkami,
prawda? Skąd zaczerpniecie prawdy? Wiele jest źródeł prawdy: nauka, kultura,
fantazja. Ale to co się liczy, najdroższe córki, to prawda dla życia, prawda,
która daje życie: kto wam ją zapewni? Kto wam ją da? Da ją to narzędzie, którym
jest Kościół – środek, przez który Bóg, objawiając się nam, skierował do dusz
swoje skarby światła, które są, powtarzam, życiem.
A więc wielka wierność
wobec Kościoła jest dla was
zobowiązaniem nie podlegającym dyskusji: bo skoro jesteście uczennicami św.
Katarzyny, musicie być nie tylko wierne, ale i zakochane w Kościele, z
wyrozumiałością dla jego potrzeb a także słabości i braków.
Te, zamiast wzbudzać
zgorszenie i krytykę, jak to się dzieje u wielu, mają wzbudzać w was podwójne
zrozumienie: właśnie dlatego, że należycie do Kościoła.
Miłość: coraz więcej
miłości, coraz więcej zapału, coraz więcej pragnienia dawania. Dlaczego?
Dlatego, że Kościół tego potrzebuje!
To narzędzie, które Bóg
wybrał, aby było pośrednikiem Jego łaski i Jego prawdy może być słabe – trzeba
je wzmocnić.
Może być niedoskonałe –
potrzebuje świętych.
Może być nieruchome –
potrzebuje apostołów.
A wy właśnie chcecie dać
Kościołowi ten wzrost wewnętrzny, tę zdolność wykonania jego misji, dzięki
waszemu poświęceniu.
I jeszcze coś. Popatrzcie
– zresztą wy to wiecie, kto zajmuje się szkołą, ten wie: szkoła to poświęcenie.
Nie można dobrze pracować w szkole dla rozrywki. Może ona stać się miejscem przyjemnej
rozmowy: kto jest błyskotliwy, kto umie być nauczycielem pełnych nowych
pomysłów, anegdot, rozmów, ożywienia – to prawda, może pracować w szkole. Ale
szkoła kosztuje – nie można zajmować się szkołą ot tak, w jakiś tam sposób. To
nie byłaby już szkoła, to nie byłoby przekazywanie prawdy od człowieka do
człowieka. Nie dałaby więcej zdolności refleksji, która uczy nie tylko zdawania
egzaminów, ale jest przygotowanie do życia. Więc jeśli nie ma wielkiej
zdolności do poświęcenia się...
A kiedy jesteście
zmęczone, kiedy macie ochotę powiedzieć: „Ta szkoła! Co ja mam robić?”. I ci
uczniowie nie reagują, i ta młodzież wydaje się oporna... . Bądźcie cierpliwe.
Bądźcie wytrwałe, bądźcie tym bardziej zaangażowane, tym bardziej zdecydowane.
„Nie udało mi się – tak macie powiedzieć – bo nie kochałam wystarczająco, bo
nie cierpiałam wystarczająco”.
A nawet jeżeli wam się
nie uda, wiemy przecież, że także Jezus przeszedł przez tę wielką próbę: nie
słuchano Go, nie naśladowano – ale właśnie przez to tym bardziej był Boskim
Nauczycielem.
Tak samo i wy: nawet
jeżeli wasza szkoła nie da wam satysfakcji, bądźcie odważne, bądźcie pełne
zapału, całkowicie poświęcone szkole, dobrze?
I ostatnia rzecz:
kochajcie się, zawsze.
Wasza duchowa rodzina
stopniowo się rozszerza, staje się coraz liczniejsza, dociera coraz dalej –
pamiętajcie, że jest to sieć przyjaźni, miłości, braterstwa, możliwej jedności
ducha. To da wielką spójność waszej rodzinie zakonnej, ale też to odpłaci za
wszystko: da radość! Radość miłości, przeżywanej w służbie prawdy: Veritatem facientes in caritate (czyniąc
prawdę w miłości – przyp. red.)