Dzisiaj jest wspomnienie liturgiczne Pięciu Braci Męczenników!
To znaczy, jak to kiedyś nazwałyśmy, dzień przyjaźni polsko-włoskiej: bo dwóch z nich było Włochami, a trzech – Polakami. Są to dla mnie święci od rzeczy nieudanych: Benedykt i Jan przyjechali do Polski, żeby potem pojechać na misję do pogan, mieli się przygotować. (Jakoś nie zauważyli, że Polska też potrzebuje misjonarzy – no ale już była nominalnie chrześcijańska! Od całych 40 lat!)
No więc siedzieli i czekali na pozwolenie, które miał przywieźć Bruno (Bruno z Kwerfurtu, on także misjonarz, męczennik i święty) i trochę byli zniechęceni: po co mieliśmy tu przyjeżdżać, po co mieliśmy się uczyć języka, jeżeli nic z tego nie wynika? Jeżeli mieliśmy siedzieć w klasztorze i się modlić, to mogliśmy to równie dobrze robić w Rawennie…

I nie wiedzieli, że ich bezsensowne siedzenie i czekanie, i tracenie czasu – miało ich przygotować do tego, co Bóg dla nich przygotował: do męczeństwa.

Magda

Źródło grafiki.
Rokitno, Pustelnia Św. Braci Męczenników