Koniec roku szkolnego. Koniec roku akademickiego. Koniec studiów. I wszystko jednocześnie.

A do tego jeszcze dużo pisania i czytania: sprawozdania do szkoły, ostatnie klasówki, sprawdzanie zeszytów uczniowskich, praca końcowa na studiach. Najtrudniej było z tą ostatnią: nie mogłam znaleźć literatury ani nikogo, kto się na tym zna. Cóż, jeśli Pan Bóg o coś prosi, to musi dać łaskę. On jest najbardziej logiczny na świecie: nie prosi o rzeczy zupełnie niemożliwe. Tylko trzeba Go prosić. I prosić. I ufać. Hmm...

Pomyślałam sobie, że umiejętność i chęć dzielenia się i dobrem, i tym, co trudne, jest jednym z "klocków" do budowania ducha rodzinnego w Unii. I napisałam krótki list z prośbą o modlitwę, list do wszystkich sióstr, które mają skrzynkę mailową. Wzruszyłam się nadesłanymi odpowiedziami; przyszły nawet z Indii i Pakistanu. Wszystkie dodawały mi odwagi i zachęcały do ufności w moc łaski Bożej. 

W sposób wyjątkowy czułam to modlitewne wsparcie sióstr. Znalazła się literatura, przyszły pomysły na wykonanie potrzebnych projektów. Siedziałam godzinami przed komputerem i czułam się tak, jakbym biegła popychana przez wiatr wiejący w plecy. Od wczoraj moja praca leży już w dziekanacie.

Hura!!! Chwała Tobie, Panie!

A Wam, kochane, serdecznie dziękuję! Zwłaszcza siostrom z mojej wspólnoty, które dwoiły się i troiły, żebym miała jak najwięcej czasu na pisanie.

Sabina