Jezus umiera na Krzyżu

 Śmierć, oddzielenie duszy od ciała, jest straszliwym doświadczeniem. „Śmierć przyszła na świat przez zawiść diabła” (Mdr 2,24) i jest przeciwko naturze ludzkiej, i dlatego już prorocy przepowiadali zwycięstwo Pana nad śmiercią (por. Iz 25,8; Oz 13,14). Jakkolwiek możemy pragnąć spotkania z Panem, jest normalne, kiedy boimy się śmierci. A zwłaszcza – jeżeli chodzi o śmierć tak okrutną.
Śmierć Jezusa można by najlepiej wyrazić słowami drugiego czytania z Liturgii Godzin Wielkiej Soboty:
„Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej nastała cisza i pustka”. – Cisza na ziemi, to nie cisza pokoju po wojnie, to cisza pustki po klęsce, cisza beznadziei i opuszczenia, kiedy nie ma już na co czekać i czego się spodziewać. Jezus został dotknięty najmocniejszą bronią wroga – i wydaje się być zwyciężony. Poddał się śmierci, ona zaś nie była piękną śmiercią greckiego albo buddyjskiego filozofa – była to śmierć pełna cierpienia, przerażenia i rozpaczy. Śmierć, po której przychodzi pustka.
„Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań”. – Bóg umarł w ciele, ale przywrócił życie umarłym. Dlatego umarli – ci, którzy przeszli granicę życia, – uprzedzą żyjących w spotkaniu się z Panem. Św. Paweł mówi: „To bowiem głosimy wam jako słowo Pańskie, że my, żywi, pozostawieni na przyjście Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy pomarli. Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi. Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4,15-17).
W ten sposób śmierć została zwyciężona. Jeszcze przed Zmartwychwstaniem Pana – samą już Jego śmiercią śmierć została pozbawiona swojej władzy nad nami.

Jezus zdjęty z Krzyża

To jeszcze jedna – po IV – Stacja maryjna. Cierpienie Jezusa skończyło się z Jego śmiercią – cierpienie Maryi ciągle nabiera na sile. Teraz, kiedy złożono w Jej ramiona martwe ciało Syna, zaczyna się nowy, najstraszniejszy etap Jej cierpienia. Czy może coś dorównać cierpieniu matki, trzymającej w ramionach chłodne zesztywniałe ciało zmarłego dziecka? Maryja, Matka Jezusa, zna to cierpienie. Kiedy tracimy naszych bliskich, Maryja jest obok nas, jak ktoś, kto wie z doświadczenia, co to oznacza. Jak ktoś, kto potrafi dodać nam otuchy w naszej rozpaczy. Jak ktoś, kto w rozpaczy daje nadzieję. Kto jest naszą nadzieją.

Jezus złożony w grobie 

Oto pierwszy owoc śmierci Jezusa.
Józef i Nikodem, to ludzie, którzy nie przyznawali się do Jezusa z powodu strachu. Ten strach był  ich „chorobą”, która przeszkadzała im zbliżyć się do Jezusa. Bali się do Niego przyznać, kiedy widzieli Go żywego i czyniącego cuda, – kiedy mogli się spodziewać jakiejś pomocy z Jego strony w wypadku problemów z Żydami.
I nagle – mimo że byli członkami Sanhedrynu, organizacji, wrogiej rzymskiemu rządcy, odważyli się pójść do Piłata (co oznaczało narazić mu się) i urządzić pogrzeb Człowiekowi, skazanemu na śmierć przez Sanhedryn (co oznaczało narazić się równieć Sanhedrynowi). Kiedy zobaczyli, że jest martwy  (a więc kiedy nie mogło być już żadnych nadziei), umarł również ich strach. Tak Jezus wziął na Siebie ich słabość i Swoją śmiercią uśmiercił ją, uwolniwszy miłość, która żyła w ich sercach.
Niech także dla nas śmierć Jezusa będzie śmiercią naszych strachów, uraz i wad, a uwolnieniem miłości.

Jana