Poszłyśmy na przedstawienie „Miłość jest światłem” („L’amore è luce”); przedstawienie muzyczno – taneczno – teatralne, zainspirowane „Przed sklepem jubilera” K. Wojtyły.
Prawdę mówiąc, miałam pewne wątpliwości co do sensu całego przedsięwzięcia. Znam „Przed sklepem jubilera” i bardzo mi się podoba, kiedyś widziałam też inscenizację w krakowskim Teatrze Starym (widziałam też film – zupełnie bez sensu: została w nim przedstawiona historia głównych bohaterów, ale nic więcej, było to okropnie banalne). Ale to nie jest nawet typowy tekst teatralny, to jest „medytacja przechodząca w dramat” więc wydawało mi się, że każda adaptacja będzie zubożeniem, a tym bardziej wersja baletowa.
A jednak mi się podobało.
Autorka wybrała kilka podstawowych problemów, dotyczących relacji międzyludzkich, dotyczących miłości, a aktorzy – tancerze przedstawili je za pomocą gestów, tańca, z towarzyszeniem odpowiedniej muzyki.

Zaczęłam się też zastanawiać nad tym, co oznacza taniec.
Taniec to:
- pełne panowanie nad swoim ciałem, jego sprawność, ale też wykorzystanie jego ograniczeń, osiągnięte przez wytrwałe ćwiczenia
- wolność artystyczna i przestrzeganie reguł – nie w sprzeczności z sobą, ale jednocześnie
- użycie ciała i całej posiadanej techniki do porozumiewania się z innymi
- współpraca z innymi, a przynajmniej (jeśli chodzi o solistę) z muzyką.

Pomyślałam więc, że taniec może być metaforą życia – w którym staramy się rozwinąć, opanować, skoordynować swoje zdolności;
w którym porozumiewamy się z innymi, czy chcemy, czy nie chcemy, także za pomocą ciała, ale możemy uczyć się, jak to robić dobrze, jak wyrażać siebie w sposób skuteczny;
w którym współpracujemy z innymi, ze światem;
w którym wolność i reguły wydają się sprzecznie, ale tak naprawdę tylko kiedy się łączą, zyskują pełny sens.

Magda