A właściwie nie chodzi mi tu o „lubienie” lub „nielubienie”, ale o znaczenie Adwentu – to wspólne i to osobiste.
Otóż, jak wiadomo, Adwent to czas oczekiwania. Liturgia skupia w sobie trzy aspekty, przeszłość, przyszłość i teraźniejszość:
- Lud Wybrany oczekiwał obiecanego Mesjasza
- Kościół czeka na powtórne przyjście Chrystusa
- Przygotowujemy się liturgicznie do przeżywania świąt Bożego Narodzenia.

A dla mnie to jest jeszcze jedno oczekiwanie:
bo kiedy byłam nowicjuszką, właśnie pod koniec listopada przełożona generalna powiedziała, że niedługo złożymy pierwsze śluby – to znaczy 1 stycznia. Więc cały Adwent oznaczał dla mnie intensywne oczekiwanie, przygotowanie się i radość z przynależności do Boga.
I od tego czasu co roku to sobie przypominam.
Magda

Ps. Gina i ja odnawiamy śluby 8 grudnia.