Św. Dominik zmarł w Bolonii 6 sierpnia 1221 roku i zgodnie ze swoją wolą został pochowany "pod stopami braci" w kościele św. Mikołaja w Bolonii. 24 maja 1233 roku papież Grzegorz IX pozwolił na przeniesienie ciała św. Dominika do marmurowego grobowca, w obecności legata papieskiego, arcybiskupa Rawenny, Teodoryka, Jordana z Saksonii oraz wielu braci uczestniczących w kapitule generalnej w Bolonii. Wtedy to „cudowny zapach unosił się ze świętego ciała, dając wszystkim dobitne świadectwo, że ten człowiek był dobrą wonią Chrystusa. Był to początek procesu kanonizacyjnego, zakończonego 3 lipca 1234 roku, kiedy Grzegorz IX ogłosił Dominika świętym. Jan z Vercelli, szósty generał zakonu, wystawił mu godniejszy grobowiec (na zdjęciu), do którego 5 czerwca 1267 roku złożono relikwie św. Dominika.

Bł. Jordan z Saksonii, drugi generał zakonu (czyli bezpośredni następca św. Dominika) i świadek tamtych wydarzeń tak pisał do współbraci:

Umiłowanym Braciom Zakonu Kaznodziejskiego, brat Jordan, pokorny generał i sługa tego zakonu, przesyła życzenia zbawienia i wiecznej radości w Umiłowanym Synu Bożym.
Dobroć Boża w swej niezgłębionej mądrości najczęściej ma zwyczaj odwlekać udzielanie dobra, nie po to, aby go pozbawić, lecz by w odpowiednim czasie ujawniło się ono z jeszcze większą korzyścią. Czy to więc dlatego, że Bóg w swojej Opatrzności postanowił, że tak będzie lepiej dla Kościoła, czy też z powodu wielu różnych opinii na ten temat, niektórzy postępując drogą prostoty, lecz pozbawieni roztropności uważali, że wystarczy, by nieśmiertelna pamięć o słudze Najwyższego Pana, założycielu Zakonu zwanego Kaznodziejskim, świętym Dominiku, znana była tylko Bogu i że nie należy starać się o to, by dowiedzieli się o niej ludzie.
Inni natomiast myśleli odmiennie: jednak ogarnięci duchem małoduszności, bali się tamtym sprzeciwić. I stało się tak, że chwała świętego Ojca Dominika przez prawie dwanaście lat pozostawała w uśpieniu, bez żadnej czci. Skarb leżał bezużytecznie w ukryciu. Moc Dominika ujawniała się często, lecz tłumiło ją niedbalstwo jego synów.
Nadszedł wreszcie sławny dzień uroczystego przeniesienia wielkiego nauczyciela! Przybył czcigodny arcybiskup Rawenny, wielka liczba biskupów i prałatów, niezliczona ilość pobożnych ludzi z różnych narodów oraz zbrojne hufce bolończyków czuwających nad tym, aby nie odebrano im opieki nad świętym ciałem. Bracia stoją niespokojnie, bledną i modlą się z lękiem, drżąc ze strachu tam, gdzie bać się nie ma czego. Lękają się, by ciało świętego Dominika, tak długo wystawione na działanie deszczu i upału, złożone w lichej trumnie, jak każdego innego śmiertelnika, nie okazało się pełne robactwa, i aby wstrętny odór nie dotarł do obecnych tam ludzi, a poprzez to nie przyćmił czci tak wielkiego męża. Zbliżają się nabożnie biskupi oraz ludzie z narzędziami do pracy. Zrywają płytę kamienną zespojoną z grobem twardym cementem, pod którym była drewniana trumna przykryta ziemią, od czasu kiedy
czcigodny papież Grzegorz, ówczesny biskup Ostii, pochował święte ciało. W
trumnie ukazał się mały otwór. Po zerwaniu nagrobnej płyty, z otworu zaczął się wydobywać przedziwny zapach, którego woń zadziwiła wszystkich, którzy tam stali. Zdumieli się obecni i przerażeni tym upadli na ziemię. Potem słychać pełen słodyczy płacz, mieszający się z radością. Słodycz cudownego zapachu sprawia, że w przestrzeni ducha rodzi się strach i nadzieja, a ci, którzy odczuwają słodycz przedziwnego zapachu toczą cudowne boje. My odczuwamy słodycz tej woni i świadczymy o tym, co widzieliśmy i czuliśmy. Chociaż długo i wytrwale staliśmy przy ciele Dominika, nie mogliśmy się nasycić tak wielką słodyczą. Jeśli ręka, pasek lub inną rzecz dotknęła jego ciała, ów zapach pozostawał na niej jeszcze bardzo długo. Ciało przeniesiono do grobowca z marmuru, aby je tam złożyć wraz z jego wonnościami. Cudowny zapach unosił się ze świętego ciała, dając wszystkim dobitne świadectwo, że ten człowiek był dobrą wonią Chrystusa.
Arcybiskup odprawił uroczystą Mszę świętą, a ponieważ działo się to we wtorek po Zesłaniu Ducha Świętego, chór zaśpiewał antyfonę na wejście: "Przyjmijcie wdzięczną woń waszej chwały, dzięki składając Bogu, który powołał was do Królestwa Niebieskiego". Ten brzmiący z nieba głos podjęli bracia z wielką radością. Zabrzmiały trąby, ludzie wznieśli niezliczoną ilość świec i uformowali piękną procesję. Wszędzie rozbrzmiewało: Niech będzie błogosławiony Jezus Chrystus.
Działo się to w mieście Bolonii, 24 maja roku łaski 1233, gdy na Stolicy Rzymskiej zasiadał Grzegorz IX, a cesarstwem rządził Fryderyk II, na cześć naszego Panam, Jezusa Chrystusa i jego najwierniejszego sługi, świętego Dominika.

Tekst pochodzi z brewiarza dominikańskiego: http://www.dominikanie.com/lg/lg524.htm

Wszystkim duchowym dzieciom św. Dominika życzę dobrego świętowania.

Sabina