Kiedy Sabina napisała, że jest bardzo zajęta ocenianiem, zaczęłam się nad tym zastanawiać (nie po raz pierwszy!). Bo w tym samym czasie my w Rzymie też byłyśmy zajęte – Robina i Magda egzaminami, a Adelaide i Gina – końcem semestru (obie uczą w szkołach średnich). Więc kiedy studentki zaczynały opowiadać o egzaminach, o tym, jak są zdenerwowane, jakie to stresujące itp. – to nauczycielki zaraz nam przypominały, że ocenianie innych jest znacznie trudniejsze i bardziej stresujące niż bycie ocenianymi... myślę, że miały rację.
Co za impreza? Rodzinna! Świętowałyśmy 75-te urodziny naszej siostry Anny Marii. To w naszej "polskiej" Unii siostra wyjątkowa. To ona, rodowita Włoszka, prawie 20 lat temu przyjechała na misję do Polski. Przyjechała z błogosławieństwem Jan Pawła II i ... zupełną nieznajomością języka. Wyobraźcie sobie... Byłoby co opowiadać, ale to inna historia.
Takiej okazji do świętowania nie można było przepuścić, ale było wiadomo, że nasza jubilatka jako osoba skromna nie zgodzi się na nadawanie rozgłosu swoim urodzinom. Bo i po co? Dlatego siostry z drugiej polskiej wspólnoty w wielkiej konspiracji rozpoczęły przygotowania do przyjazdu do Krakowa. Efekt był taki, że w domu w Krakowie zorganizowałyśmy w domu Mszę świętą i obiad "składkowy".
Rodzina i przyjaciele nie zawiedli: ludzie przychodzili obładowani prezentami i czymś dobrym do jedzenia (bigos, sałatki, dwa torty i inne pyszości...).
Koniec końców, nawet się nie spodziewałyśmy, że to będzie tak uroczyście!!! A tym bardziej jubilatka, która o prawdziwej przyczynie całego zamieszania dowiedziała się oficjalnie na początku Mszy św. Bo ona początkowo wiedziała tylko to, że ksiądz z wikary z parafii "chciałby odprawić u nas Mszę w sobotę popołudniu". Była taka zażenowana... i śmieje się do dziś...
Kochani! Bóg Wam zapłać za wszystko, za życzliwość i zaangażowanie! A zwłaszcza za modlitwę.
Sabina
Takiej okazji do świętowania nie można było przepuścić, ale było wiadomo, że nasza jubilatka jako osoba skromna nie zgodzi się na nadawanie rozgłosu swoim urodzinom. Bo i po co? Dlatego siostry z drugiej polskiej wspólnoty w wielkiej konspiracji rozpoczęły przygotowania do przyjazdu do Krakowa. Efekt był taki, że w domu w Krakowie zorganizowałyśmy w domu Mszę świętą i obiad "składkowy".
Rodzina i przyjaciele nie zawiedli: ludzie przychodzili obładowani prezentami i czymś dobrym do jedzenia (bigos, sałatki, dwa torty i inne pyszości...).
Koniec końców, nawet się nie spodziewałyśmy, że to będzie tak uroczyście!!! A tym bardziej jubilatka, która o prawdziwej przyczynie całego zamieszania dowiedziała się oficjalnie na początku Mszy św. Bo ona początkowo wiedziała tylko to, że ksiądz z wikary z parafii "chciałby odprawić u nas Mszę w sobotę popołudniu". Była taka zażenowana... i śmieje się do dziś...
Kochani! Bóg Wam zapłać za wszystko, za życzliwość i zaangażowanie! A zwłaszcza za modlitwę.
Sabina
Jeden z urodzinowych prezentów: wazon na kwiaty z ręcznie namalowanym św. Dominikiem |
Czas rekolekcji minął tak szybko... Zamierzałam zamieścić w blogu małą relację z tych dni, ale dostałyśmy tak piękne i obszerne świadectwo jednej z uczestniczek, że... nic dodać, nic ująć. Przytaczam je w całości, z tytułem włącznie:
Zdjęć nie możemy opublikować z tego prostego powodu, że w modlitewnym skupieniu nawet nikomu nie przyszło do głowy, żeby je robić.
Trwajcie w łasce! :)
Sabina
Dwa dni minęły, rekolekcje się skończyły. Szkoda, że tak krótko.... Ale ten czas był wystarczający dla Pana, zdążył wiele mi powiedzieć:) Trzy siostry: Sabina, Agnieszka, Danuta, ojciec Marek, dwie Anie i ja. Dość kameralnie, co wcale nie znaczy, że źle. To relacja ja - uczeń i Chrystus - nauczyciel jest najważniejsza. W takim sensie rekolekcje można nazwać szkołą, gdy przychodzę słuchać mego Mistrza, Jego słów skierowanych bezpośrednio do mnie. Jak zajęcia indywidualne w szkole:) Oczywiście ma On też swoich pomocników, pośredników Jego słów. A czego Pan nauczył mnie w tym czasie?PS W tekście jest mowa od dwu dniach rekolekcji, bo zaczęliśmy z opóźnieniem (trzy osoby z Krakowa dojechały dopiero w piątek wieczorem).
Wezwał do poznawania Jego samego i drugiego człowieka przede wszystkim sercem, według Ducha, a nie tylko według ciała (por. 2 Kor 5,14-16). "Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie". Jak św. Dominik chcę, by moja modlitwa nie ograniczała się tylko do duszy, ale współgrała z ciałem. Bo modli się nie tylko część człowieka, ale on jako całość oddaje się Bogu. Dominik swoje życie przepełniał modlitwą, szukał czasu, by skierować kilka słów do Pana. Rozmawiał z Bogiem, albo o Bogu. Nawet lektura książki przechodziła u niego płynnie w modlitwę. I jego postawa stanowi dla mnie wyzwanie. Św.Paweł i Dominik byli w trakcie rekolekcji jednymi z tych pośredników słowa Pana. Rozważanie spotkania Pawła z Jezusem w drodze do Damaszku stało się dla mnie wezwaniem do ciągłego nawracania oczu, spojrzenia, by dostrzec światłość Boga w każdym człowieku, sytuacji, wydarzeniu, otaczającym mnie świecie. Poza tym Pan przypomniał mi apostołowaniu, świadczeniu o Nim i głoszeniu Ewangelii. Bo,jak pisze św. Paweł, wiara rodzi się ze słuchania, więc trzeba bym mówiła innym o Bogu, o Jego miłości. W czasie rekolekcji mogłam długo pozostawać w kaplicy i wsłuchiwać się w słowa Pana, wpatrywać się w Niego samego i być opromienianą Jego blaskiem i świętością, pochłaniać Jego Miłość. On patrzyła na mnie, a ja wpatrywałam się w Niego, zmieniał mnie, uczył pokory i swej ogromnej miłosiernej Miłości... I mówił o moim powołaniu... Dzięki wszystkim, dzięki którym mogłam przeżyć te rekolekcje i tym, którzy modlili się o wielkie owoce w tym czasie. Chwała Panu za wszystko! Z Bogiem Monika
Zdjęć nie możemy opublikować z tego prostego powodu, że w modlitewnym skupieniu nawet nikomu nie przyszło do głowy, żeby je robić.
Trwajcie w łasce! :)
Sabina
Tak się cieszę! :) Właśnie się pakuję, żeby jutro wyjechać na rekolekcje do Lublina. Oczywiście, kto zna mnie dobrze wie, że rekolekcje przy Kraśnickiej to dla mnie nic nowego, byłam na nich kilkanaście razy. Ale pierwszy raz jadę w nowej roli. Jako misjonarka.
Ostatnio podczas miesięcznego dnia skupienia przebiegłam myślą dotychczasową historię mojego powołania. To w tamtym domu, właśnie na rekolekcjach, poznałam moje siostry. To tam „zjadłam bakcyla dominikańskiego” ;) i wyzdrowieć nie zamierzam. Ile łask dał mi Pan Bóg na rekolekcjach w "tamtym domu" i za pośrednictwem "tamtejszych sióstr", wie tylko On sam. To tam dał mi pewność, że chce mnie widzieć właśnie w tej, a nie innej formie konsekracji. I czekał na mnie tak długo!!!
Trochę się wzruszyłam, ale wiem, że jadę do Lublina spłacać życiowy dług. Czyli dzielić się z innymi tym, co od Pana Boga otrzymałam. Do zobaczenia!
Sabina
Ostatnio podczas miesięcznego dnia skupienia przebiegłam myślą dotychczasową historię mojego powołania. To w tamtym domu, właśnie na rekolekcjach, poznałam moje siostry. To tam „zjadłam bakcyla dominikańskiego” ;) i wyzdrowieć nie zamierzam. Ile łask dał mi Pan Bóg na rekolekcjach w "tamtym domu" i za pośrednictwem "tamtejszych sióstr", wie tylko On sam. To tam dał mi pewność, że chce mnie widzieć właśnie w tej, a nie innej formie konsekracji. I czekał na mnie tak długo!!!
Trochę się wzruszyłam, ale wiem, że jadę do Lublina spłacać życiowy dług. Czyli dzielić się z innymi tym, co od Pana Boga otrzymałam. Do zobaczenia!
Sabina
Unia to my, a słowo Unia podkreśla wolę jedności pomiędzy nami i wagę życia wspólnotowego. Zgodnie z Regułą w. Augustyna, na której są oparte nasze konstytucje, pragniemy żyć „zjednoczone jedną wolą i jednym sercem w Bogu”.
Św. Katarzyna ze Sieny jest naszą mistrzynią i nauczycielką – staramy się być chrześcijankami i dominikankami na wzór tej wielkiej świętej, która była matką i nauczycielką dla małych i wielkich tego świata. Od niej i od Matki Bożej uczymy się stałej adoracji Boga w głębi naszego serca oraz miłości do Chrystusa ukrzyżowanego, która powinna stanowić „duszę każdego naszego działania”.
Dominikanki. U podstaw powołania św. Dominika Guzmana było współczucie dla biednych heretyków, którzy trwali w błędzie nie znając prawdziwego Boga, a co za tym idzie – nie znających prawdy o tym, kim są oni sami.
Jako dominikanki realizujemy hasło Caritas Veritatis, czyli umiłowanie prawdy. Jest to prawda najpierw o nas samych: w pokorze i prostocie rozpoznajemy, że jesteśmy stworzone przez Boga, na Jego obraz i podobieństwo. Jako stworzenia potrzebujemy Go i pragniemy miłości, gdyż On sam jest Miłością. Ta prawda pomaga nam zrozumieć najgłębsze pragnienia innych ludzi i uczy nas przyjmować ich takimi, jakimi są.
Samo poznanie prawdy, „trzymanie jej dla siebie” nie wystarczy. Inne dominikańskie motto (słowa św. Tomasza z Akwinu) – Contemplari et contemplata allis tradere (przekazać innym to, co zdobyliśmy na modlitwie i podczas studium) – każe nam wychodzić naprzeciw naszym braciom i siostrom. Przykładem kontemplacji Słowa Bożego i przekazywania Go innym jest dla nas Maryja w tajemnicy Zwiastowania i Nawiedzenia.
Dominikanki niehabitowe. W dniu profesji zakonnej otrzymałyśmy kompletny habit dominikański, w który zostaniemy ubrane dopiero po śmierci. Za życia tu na ziemi... dysponujemy pozorami przeciętnej zwyczajności. W ten sposób możemy głosić Ewangelię wśród codziennych obowiązków i otwierać na Bożą miłość także ludzi dalekich od wiary.
"Misjonarki szkoły". Misjonarki szkoły to krótka nazwa naszego zgromadzenia; taką nazwę nadał nam papież Pius XI, który powiedział do naszej założycielki: „Musicie pracować samotnie, w środowiskach, które nie są waszymi. (…) Doznajecie wszystkich trudności, jakie napotykają misjonarze. Jesteście misjonarkami szkoły!”. Kościół posyła nas abyśmy światło prawdy, którą jest Chrystus, niosły przede wszystkim do szkoły państwowej.
Dominikanki. U podstaw powołania św. Dominika Guzmana było współczucie dla biednych heretyków, którzy trwali w błędzie nie znając prawdziwego Boga, a co za tym idzie – nie znających prawdy o tym, kim są oni sami.
Jako dominikanki realizujemy hasło Caritas Veritatis, czyli umiłowanie prawdy. Jest to prawda najpierw o nas samych: w pokorze i prostocie rozpoznajemy, że jesteśmy stworzone przez Boga, na Jego obraz i podobieństwo. Jako stworzenia potrzebujemy Go i pragniemy miłości, gdyż On sam jest Miłością. Ta prawda pomaga nam zrozumieć najgłębsze pragnienia innych ludzi i uczy nas przyjmować ich takimi, jakimi są.
Samo poznanie prawdy, „trzymanie jej dla siebie” nie wystarczy. Inne dominikańskie motto (słowa św. Tomasza z Akwinu) – Contemplari et contemplata allis tradere (przekazać innym to, co zdobyliśmy na modlitwie i podczas studium) – każe nam wychodzić naprzeciw naszym braciom i siostrom. Przykładem kontemplacji Słowa Bożego i przekazywania Go innym jest dla nas Maryja w tajemnicy Zwiastowania i Nawiedzenia.
Dominikanki niehabitowe. W dniu profesji zakonnej otrzymałyśmy kompletny habit dominikański, w który zostaniemy ubrane dopiero po śmierci. Za życia tu na ziemi... dysponujemy pozorami przeciętnej zwyczajności. W ten sposób możemy głosić Ewangelię wśród codziennych obowiązków i otwierać na Bożą miłość także ludzi dalekich od wiary.
"Misjonarki szkoły". Misjonarki szkoły to krótka nazwa naszego zgromadzenia; taką nazwę nadał nam papież Pius XI, który powiedział do naszej założycielki: „Musicie pracować samotnie, w środowiskach, które nie są waszymi. (…) Doznajecie wszystkich trudności, jakie napotykają misjonarze. Jesteście misjonarkami szkoły!”. Kościół posyła nas abyśmy światło prawdy, którą jest Chrystus, niosły przede wszystkim do szkoły państwowej.
Taki jest, krótko mówiąc, nasz skarb: nasze powołanie.
Sabina
PS Więcej o nas można poczytać na podstronach bloga Kim jesteśmy i dlaczego? oraz Odpowiadamy i opowiadamy :).
Sabina
PS Więcej o nas można poczytać na podstronach bloga Kim jesteśmy i dlaczego? oraz Odpowiadamy i opowiadamy :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)