Ostatnia niedziela sierpnia. O świcie w naszych skrzynkach e-mailowych znalazła się wytęskniona wiadomość: Vita Rosso wygrała. Wygrała życie, chociaż nie wygrała z chorobą nowotworową. Weszła, jak ufamy, w życie z Bogiem w wieczności, obiecane przez Niego tym, którzy Go miłują. Miała 57 lat, z czego 34 przeżyła jako siostra w naszej Unii.
Pozostawiła po sobie pamięć osoby pełnej prostoty i radości, zawsze dyspozycyjnej. Była normalna. I bardzo dobra, bardzo otwarta na innych. Mówiła mało, ale jej słowa trafiały w sedno, w sposób krótki określały istotę jakieś sytuacji czy wydarzenia. Z wiarą i spokojem przez lata znosiła ciężką chorobę.

Po kilku dniach od jej śmierci przełożona generalna napisała:
„Dziękujemy Bogu za dar, jakim była dla nas ta siostra. Vita została wezwana do domu Ojca dość młoda wiekiem, ale dojrzała w wierze i w dziełach miłości. Swoim życiem oraz spokojnym i cichym przyjęciem woli Bożej pokazywała nam w sposób konkretny piękno całkowitej przynależności do Jezusa. On ją ukochał i powołał do pójścia tą drogą, którą sam przeszedł. W chwilach nasilającego się cierpienia Pan dał jej radość bycia otoczoną miłością wielu sióstr, które właśnie wtedy odprawiały w domu generalnym swoje doroczne rekolekcje. O jej dobroci, którą obdarzała wszystkich, świadczą liczne świadectwa, które do nas dotarły po jej śmierci. Tutaj chcę podzielić się jednym z tych świadectw, przesłanym przez [ojca C., dominikanina], który był jej spowiednikiem do ostatnich dni życia. Ojciec C. zapewnił mnie na piśmie o modlitwie pełnej nadziei i wyraził wdzięczność za jej świadectwo zawierzenia woli Bożej w chorobie. Dodał też:  “Ośmielam się zasugerować, że można byłoby naprawdę pomyśleć o otwarciu procesu kanonizacyjnego. Z racji sprawowanego przeze mnie urzędu nie mogę powiedzieć więcej”. [I dodała:] Te słowa nie wymagają komentarza!”
***

„W dobrych zawodach wystąpiłam, bieg ukończyłam, wiary ustrzegłam. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego”. Por. 1 Tm 4,7-8