Albowiem wielkim teologiem był!

No dobrze, a na tak na poważnie?
Żeby to wyjaśnić, opowiem jak się spotkaliśmy. Wyobraźcie sobie góry i zagubioną turystkę, czyli mnie, próbującą na coś się wdrapać.

W pewnej chwili ktoś – Tomasz – wziął mnie za rękę i poprowadził ścieżką, której nigdy bym nie zauważyła i która była dość trudna... wycofałabym się, gdyby mnie ktoś nie prowadził.
Męczyłam się i już miałam dość, gdy nagle – wyszliśmy na polanę; widok zapierał dech w piersi, był tak piękny i tak rozległy. Zachwycał – zachwycił mnie na zawsze.

Wtedy przekonałam się, że prowadził mnie przewodnik godny zaufania. Więc poszłam z nim na jeszcze kilka tras; potem spróbowałam sama dojść do miejsc, które mi wskazał – idąc trasą Tomasza, albo próbując własnych skrótów. A potem pomyślałam, że skoro troszkę nauczyłam się od niego „chodzenia po górach”, to mogę to, czego od niego się nauczyłam, zastosować do nowych tras, po których Tomasz nie chodził. Efekty oczywiście bywają różne; Tomasz jest genialny, ale nie wszędzie doszedł no i nie wszędzie jego metody są skuteczne; ale zawdzięczam mu ten pierwszy zachwyt i to, że mnie poprowadził, gdy tego potrzebowałam. Brat Tomasz. Starszy brat.

Magda

Oczywiście, do spotkania z Tomaszem nie doszłam sama; więc moja wdzięczność jest także dla osób, które mi w tym pomogły. To przede wszystkim nasza siostra Edda i profesor teologii, dominikanin o. Marco.