MISJONARKI SZKOŁY

Strony

  • Kim jesteśmy i dlaczego?
  • Historia zgromadzenia
  • 100 pytań o... Misjonarki Szkoły
  • O świętej Katarzynie ze Sieny
  • Zgromadzenia bezhabitowe w Polsce
  • Rekolekcje i spotkania internetowe
  • Do pobrania
  • Skrzynka modlitewna
  • Strona główna
  • Kontakt

lipca 18, 2011

Czekając na pewien poniedziałek

Kiedyś, w pewien wtorek, dowiedziałam się, że w następny poniedziałek czekało mnie coś, na co od dawna czekałam, co było dla mnie ważne, co mogło być decydujące... i czego strasznie się bałam!
Tak bardzo się bałam, że nawet jak o tym nie myślałam, to mnie to paraliżowało, uniemożliwiało zajęcie się czymś innym, przeszkadzało. Przeszkadzało (chociaż od dawna na to czekałam...).

Próbowałam się modlić. Chciałam pytać Boga, czy będzie ze mną w poniedziałek, prosić, żeby mi pomógł, żeby mi dodał sił. Ale nie byłam w stanie, bo za bardzo się bałam.
W końcu dotarła do mnie odpowiedź, nieoczekiwana i zdumiewająca, choć – oczywista: „nieważne, co będzie w poniedziałek; jestem z tobą już teraz, kiedy się boisz...”

Magda
Czytaj dalej »
Labels:
modlitwa, refleksje
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 14, 2011

Miłość – do końca życia ?

Obejrzałyśmy film „Przed sklepem jubilera” (1988, Reżyseria - Michaela Anderson, scenariusz Jeff Andrus, na podstawie sztuki Karola Wojtyły).
Ja już po raz trzeci i po raz trzeci mi się nie podobał.

Ale tym razem się nad tym niepodobaniem zastanowiłam i zrozumiałam, o co mi chodzi. To nie chodzi tylko o to, że zazwyczaj książki są lepsze od filmów; ani o to, że to jest tekst poetycki („medytacja przechodząca w dramat”), a więc film realistyczny z założenia musi wiele stracić. Ani też o to, że widziałam przedstawienie w teatrze i zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Chodzi o problem centralny.

Dla tych, którzy nie znają filmu, trochę streszczę: Chodzi o historię dwóch par – przyjaciół ze studiów. Andrzej ginie na wojnie, a Teresa sama wychowuje syna. Stefan i Anna emigrują do Kanady; oddalają się od siebie – nie rozwodzą się, ale prawie.
I jest jeszcze trzecia, przyszła para: Krzysztof – syn Teresy i Andrzeja i Monika, córka Stefana i Anny. I chodzi właśnie o Monikę: o to, jak ona jest poraniona przez sytuację rodzinną; jak nie wierzy w sens zakładania rodziny. W miłość – owszem, wierzy; ale nie w to, że miłość może trwać całe życie.
Boi się zaangażować, boi się zaufać; wydaje się jej, że nie ma sensu zaczynać czegoś, co będzie skazane na niepowodzenie... Więc chodzi właśnie o to: jak zaufać przyszłości, drugiemu człowiekowi, miłości...
I tu właściwie historia powinna się zacząć. Natomiast w filmie – nie ma mowy o tym, czy Monika może uwierzyć mamie Krzysztofa, która jakoś zachowała swoją miłość; czy mogą mieć dla niej sens starania rodziców, którzy chcą odbudowywać swoje wspólne życie... Nie ma też mowy o tym, że wierność małżonków opiera się na większej wierności: wierności Boga; i na tym, że małżeństwo jest sakramentem. Nie. Krzysztof ją przekonuje do małżeństwa, bo... wydaje wszystkie oszczędności na dwa bilety lotnicze do Krakowa, żeby mogli się pobrać tam, gdzie jej rodzice...

Ale to przecież nie ma sensu! Monika nie wątpiła w siłę uczuć Krzysztofa, w jego zdolność do poświęcenia, do wielkich gestów... ona wątpiła w to, czy to wystarczy, aby budować wspólne życie; wątpiła także w swoją zdolność do miłości, rozumiejąc, jak odbiły się na niej doświadczenia rodziców. Więc jak miałby ją do tego przekonać nawet największy, „romantyczny” gest?
Więc to jest mój główny problem z tym filmem.

Magda

Oczywiście, jeżeli ktoś powie, że się wzruszył, to nic nie powiem. A jeżeli doda, że ten film skłonił do refleksji nad miłością, wiernością, małżeństwem... to bardzo dobrze. Ale to nie zmieni mojej opinii.
Czytaj dalej »
Labels:
film "Przed sklepem jubilera", Karol Wojtyła, małżeństwo, miłość, wierność
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 06, 2011

Błogosławieństwo

Biblijny Jakub (Rdz 32, 23-33) całą noc walczył z nieznanym przeciwnikiem i nie dał za wygraną, aż ten... pobłogosławił go! Zachwycił mnie Jakub swoim podejściem do walki, przeciwności, trudności. Na ogół, w obliczu tego typu wyzwań, czlowiek (a przynajmniej mowię za siebie) stawia sobie za cel pokonanie ich, okazanie swojej siły, sprytu, inteligencji, przewagi. Jakuba nie interesuje tego typu wygrana, dla niego nagrodą jest błogosławienstwo przeciwnika. Hmmm...bardzo nietypowe podejście, za ktorym kryje się cała historia tego człowieka. Nie wdając sie jednak w egzegezę biblijną, odczytuję ten fragment Pisma Świętego jako zachętę do innego spojrzenia na przeciwności zycia. Trudności, które napotykam, nie są po to, by mnie przygnębić, pogrążyc, lecz aby stać sie dla mnie błogosławieństwem. A staną sie nim, jeśli popatrzę na nie z Bożej perspektywy.

„Co nie dzieje się z woli Bożej, to z dopustu Bożego” – mówi przysłowie. Nawet jeśli w wyniku „walki” zacznę utykać – jak Jakub, to jednak – jak on - otrzymam nowe imię, tzn. w jakimś sensie nowe życie, stanę się bogatsza o kolejne doświadczenie.

Podobna refleksja dotyczy relacji z innymi ludzmi: każdy napotkany czlowiek (rozmowa, spotkanie) jest błogosławieństwem od Boga nawet, jeśli mamy odmienne poglądy, zdania, spojrzenie na różne sprawy. Ode mnie zależy, czy dostrzegę w nim to błogosławieństwo.
Idąc dalej: ja również jestem (powinnam być...) błogosławieństwem Boga dla ludzi, których stawia na mej drodze...

Prośba o błogosławieństwo, skierowana przez Jakuba do jego przeciwnika, wywołała we mnie fale skojarzeń i przemyśleń, które i tak niczym refren powracały w tym roku w mych myślach. Bo jak, na przykład, realizowac dominikańskie hasło: laudare BENEDICERE praedicare z akcentem na „benedicere” (błogosławić) właśnie?

I tak można by bez końca...
Agnieszka
Czytaj dalej »
Labels:
błogosławieństwo, refleksje, trudności życiowe
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 02, 2011

Cnoty heroiczne

A więc, Luigia Tincani praktykowała cnoty heroiczne… Można pomyśleć: ach, jakie to musiały być niezwykłe cnoty! Wielkie, rzadkie, wspaniałe...? Cnoty, które występują tylko u świętych...? Ale to nie tak. „Cnoty heroiczne” to nie są jakieś tam specjalne cnoty. To są zwykłe cnoty, tylko w stopniu heroicznym.

A co to znaczy?

Po kolei: zacznijmy od cnót. Wszystkich cnót jest bardzo dużo, ale żeby je jakoś zrozumieć, zostały pogrupowane... a więc, są cnoty kardynalne (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo), które zdobywamy własnym wysiłkiem, przez ćwiczenie się (tak jak np. umiejętność grania na gitarze czy jeżdżenia na nartach), które pozwalają nam w sposób właściwy odnosić się do nas samych, do innych i do świata. I są cnoty boskie (wiara, nadzieja, miłość), które otrzymujemy na chrzcie, i które pozwalają nam relacjonować się z Bogiem, a także – w sposób nowy – ze światem, z innymi, z nami samymi.

Więc życie cnotami to nie jest coś zarezerwowanego dla niektórych, dla elity, dla... . To jest pełna realizacja naszej ludzkiej natury, wywyższonej przez łaskę.

A co to znaczy „w stopniu heroicznym”? To znaczy ze stałością, z odwagą, z radością.

Ze stałością – bo nie wystarczy zrobić coś dobrze tylko raz, czy też od czasu do czasu.
Z odwagą – bo na pewno spotkamy wiele trudności, ale chodzi o to, żeby się nie wycofać.
Z radością – bo radość oznacza, że dobro, które czynimy, nie jest czymś narzuconym, ale stało się czymś własnym, wypływa z naszej natury, z serca... że stało się niemal naturalne.

Magda 
(po konsultacji z Cesariną, która zajmowała się przygotowaniem dokumentacji do procesu beatyfikacyjnego)

PS A co to oznacza dla nas? To przypomnienie, że świętość jest powołaniem wszystkich... I z tego punktu widzenia może nawet dekret o cnotach heroicznych jest ważniejszy od (ewentualnego) dekretu o cudzie.

No bo do ogłoszenia Luigii Tincani błogosławioną brakuje właśnie cudu. Ale cud – to jest dzieło Boga; więc możemy o niego tylko prosić. A cnoty heroiczne? To jest coś, o co możemy się starać (oczywiście też z pomocą Boga); a w każdym razie starać się o nie, rozwijać, oczyszczać, doskonalić... i to jest nasza praca, nasza świętość.
 


Czytaj dalej »
Labels:
aktualności, cnoty, Luigia Tincani, świętość
Nowsze posty
Starsze posty
Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O nas

Jesteśmy bezhabitowymi siostrami dominikankami. "Misjonarki Szkoły" to krótka nazwa naszego zgromadzenia (nazwa pełna: "Unia św. Katarzyny ze Sieny - Misjonarki Szkoły"). Ten blog przez lata pełnił rolę strony internetowej naszego zgromadzenia w Polsce.

Dominikanką być, czyli...

  • Dominikanki - a kto to taki?
  • Bracia dominikanie o dominikankach
  • O autorkach tego bloga
  • "Misjonarki szkoły" a św. Dominik

Polecany post

Spotkamy się

„Spotkamy się kiedyś u studni…”, zaczerpniemy wody, odetchniemy, jak po wędrówce, albo w jej trakcie... Posłuchamy opowiastek, plotek, troc...

Wszystkie posty w blogu

Internetowe spotkania bibijne

Internetowe spotkania bibijne
Od października 2025 znowu czytamy Dzieje Apostolskie!

Najczęściej czytany wpis

  • Kim są bezhabitowe siostry zakonne?

Spotkaj nas przez Facebooka

Misjonarki Szkoły

BIBLIO-grafia, czyli modlitewne rysowanie

  • playlista na YouTube

Łączna liczba wyświetleń

Etykiety

refleksje aktualności apostolstwo św. Katarzyna ze Sieny formacja życie we wspólnocie sióstr Luigia Tincani świadectwo życia misjonarki rekolekcje misjonarki szkoły misje siostry dominikanki sylwester w klasztorze śluby zakonne życie w zakonie dominikanki Św. Dominik świadectwo po rekolekcjach Rodzina Dominikańska spotkania biblijne dla dziewczyn Jan Paweł II i Misjonarki Szkoły dni skupienia siostry bezhabitowe powołanie zakonne - rozeznawanie profesja zakonna rozeznawanie

LINKI

  • Dominikanie w Polsce
  • Rodzina Dominikańska w Polsce
  • Nasza międzynarodowa strona www
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 MISJONARKI SZKOŁY. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.