W listopadzie w sposób szczególny staramy się pamiętać o naszych zmarłych. W związku z tym przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku lat…

Klęczałyśmy na bruku Placu św. Piotra. My, czyli Magda i ja. Wybrałyśmy się do Watykanu, bo czułyśmy, że bycie tam to nasz obowiązek. Potem wróciłyśmy do domu, czyli do wspólnoty, do zakonnej zwyczajności: adoracja, Różaniec, Nieszpory, kolacja, zmywanie naczyń, dziennik telewizyjny, wspólna rekreacja.

Po Komplecie to ja miałam zaintonować starą gregoriańską antyfonę Salve Regina (Witaj Królowo), ale z powodu wzruszenia było mi bardzo trudno wydobyć z siebie głos. Wiedziałam już wtedy, że w tradycji dominikańskiej śpiewem tej antyfony kończy się nie tylko dzień, ale i życie, bo śpiewa się ją przy umierających. Śpiewałam ze świadomością, że modlę się za umierającego.

Potem znowu włączyłyśmy telewizor, bo na Placu Św. Piotra trwało czuwanie modlitewne. I wtedy podano tę wiadomość.: „Jan Paweł II wrócił do domu Ojca”. Moment zaskoczenia: on umarł właśnie wtedy, kiedy śpiewałyśmy „Witaj Królowo”! Stałam przed telewizorem płacząc bezgłośnie. Łzy leciały mi jak groch, ale - paradoksalnie - serce śpiewało z radością: „Ciebie Boże wysławiamy, Tobie Panu, wieczna chwała, Ciebie wielbi ziemia cała…”.

Był 2 kwietnia 2005 roku, przed godz. 22-gą.

***

Przyznaję się, że jak dotąd przeżyłam niewiele pogrzebów bliskich z rodziny i sióstr w zakonie. Ale wystarczająco dużo, by zauważyć, że jeżeli ktoś żyje i umiera z Bogiem i w Bogu, to jego śmierć – pomimo cierpienia i bólu rozłąki – może być momentem wielkiego pokoju i duchowej radości.

„Błogosławieni, którzy w Panu umierają - już teraz. Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich mozołów, bo idą wraz z nimi ich czyny" (Ap 14, 13)

Sabina

PS Kompleta - wieczorna modlitwa brewiarzowa, którą kończy się dzień.

Jan Paweł II, papież. Oficjlany obraz na beatyfikację.