Święty Wojciech (ok. 956-997), Czech, student w Niemczech, biskup Pragi, misjonarz na Słowacji (podbitej wtedy przez Węgrów)  i w Prusach, pielgrzym we Włoszech i w Francji męczennik, patron Polski – żeby dopełnić tej iście europejskiej geografii, przez kilka lat mieszkał w Rzymie.

Był już wtedy biskupem Pragi – i dwa razy z tej Pragi uciekał, za każdym razem właśnie do Rzymu. Po pierwszej ucieczce wrócił do Pragi,, ale potem znowu ją opuścił . Za drugim razem nie chciał wracać, zwłaszcza że doszła do niego wiadomość o śmierci krewnych, zabitych przez króla czeskiego: jego rodzina była na tyle ważna, że mogła uczestniczyć w polityce czeskiej; byli oni przeciwnikami panującej dynastii, a w tamtych czasach tak niekiedy rozwiązywano konflikty polityczne.

Jego bezpośredni zwierzchnik, arcybiskup Magdeburga, w pewnym momencie zadecydował: albo powrót do diecezji, albo wyjazd na misje – i wtedy Wojciech wyruszył do Polski i dalej, do Prus, gdzie poniósł śmierć męczeńską. Jego misja trwała całych… 10 dni.

A kiedy przebywał w Rzymie, mieszkał w klasztorze świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie. Kościół ten został zbudowany w miejscu, gdzie według tradycji stał dom rodzinny świętego Aleksego. Aleksy to jeden ze świętych pokutników: wyruszył w świat, a potem wrócił do domu jako żebrak i mieszkał przez lata pod schodami, nierozpoznany przez bliskich.  I to prawdopodobnie jeden z mnichów z tego klasztoru jest autorem jednego z żywotów św. Wojciecha.

A z klasztorem św. Aleksego byli też związani inni misjonarze: Benedykt i Bruno z Kwerfurtu. Benedykt to jeden z Pięciu Braci Polskich – eremitów, zabitych w Międzyrzeczu, w roku 1003. A Bruno był apostołem Pomorza i tam zginął, w roku 1009. Więc możliwe, że „Legenda o św. Aleksym”, jeden z najstarszych tekstów w języku polskim powstała właśnie pod ich wpływem.

Płaskorzeźba św. Wojciecha
Kościół św. Bartłomieja w Rzymie
Po męczeńskiej śmierci Wojciech został on od razu uznany za świętego (wtedy nie istniała jeszcze dzisiejsza procedura kanonizacji), więc niedługo później jego przyjaciel, cesarz Otto III ufundował kościół pod wezwaniem św. Adalberta (to było jego oficjalne imię) – już w roku 998. I to jest kościół na wyspie na Tybrze, dziś znany jako kościół św. Bartłomieja. W roku 1000 Otton otrzymał relikwię świętego Wojciecha, którą przekazał do tego kościoła. Otton wspierał kult św. Wojciecha – ufundował też klasztor w Pereum koło Rawenny pod jego wezwaniem, ale w momencie śmierci Ottona, w roku 1002, to się zatrzymało.

Kościół, oczywiście, był wielokrotnie przebudowany, ale przed ołtarzem  zachowała się płaskorzeźba z pierwotnego kościoła, przedstawiająca św. Wojciecha – wizerunek z XI. To jest jego najstarszy wizerunek! (Polskie drzwi gnieźnieńskie to jest dopiero XII wiek).

Kult Wojciecha musiał być bardzo rozpowszechniony w Rzymie, bo mniszki z klasztoru św. Cecylii, komponujące w 2. połowie XI w. zbiór legend o świętych, włączyły do niego żywot Wojciecha, jako jedynego świętego im współczesnego.

A cała ta opowieść została zainspirowana przez książkę:  Saints of the Chiristianization Age of Central Europe (Tenth-Eleventh Centuries) - podgląd okładki na zdjęciu. Pomyślcie tylko: Polka czyta w Rzymie opowieść o Czechu, przetłumaczoną z łaciny na angielski!
Magda