Przez całe życie mieszkałam koło Krakowa, więc to jest moje miasto (chociaż się urodziałam gdzie indziej); studiowałam też w Krakowie, w dodatku w centrum i bardzo lubiłam przechodzić przez Rynek kilka razy dziennie, o różnych porach, przy różnej pogodzie (na przykład zimą, o 7 rano, we mgle...).
Potem z Krakowa wyjechałam, ale zawsze to było jedyne miasto, do którego jakoś czułam, że przynależę.
A potem mieszkałam przez kilka lat w Rzymie - a z Rzymu, ku mojemu wielkiemu zdumieniu i radości, wróciłam do Krakowa.
Ostatnio, po roku spędzonym w Krakowie, przyjechałam z wizytą do sióstr do Rzymu.
"Z wizytą"? Nie! Już na lotnisku odkryłam, że ja do Rzymu WRÓCIŁAM.
I w ten sposób odkryłam, że są dwa miasta, do których przynależę i do których wracam, a nie "przyjeżdżam". Nigdy nie myślałam, że to możliwe - a jednak. Miłość do jednego miejsca nie wyklucza miłości do innych miejsc...

Magda