To jest oczywiście film o polskiej historii.
Ale nie tylko.

To jest też film o potędze kamery (filmu, a dzisiaj – telewizji): o tym, jak – filmując - tworzy się rzeczywistość; i jak wielkiego wysiłku wymaga dokopanie się do prawdy. Zresztą tu Wajda jest szalenie optymistyczny: bo zakłada, że ta prawda istnieje, i że wymaga wysiłku, ale da się odkryć! W dzisiejszych czasach jakaś „Agnieszka” (chodzi o bohaterkę filmu, a nie o aluzje osobiste do kogokolwiek!|) mogłaby stwierdzić, że właściwie to wszystko jedno, o czym zrobi film, bo prawdy i tak ustalić się nie da...

I jeszcze: losy głównego bohatera Mateusza Birkuta, i ludzi, z którymi był związany, można interpretować też jako opowieść o miłości i przyjaźni, o zdradzie i zapomnieniu, o ukrywaniu i odkrywaniu prawdy...
Na przykład: jego przyjaciel Vittorio, gdy Mateusz znika – owszem, martwi się o niego, szuka go, ale nie na tyle uparcie, by go znaleźć.
Żona Hanka nie chce, by jej przebaczył – bo wydaje się jej, że wtedy na zawsze pozostanie jako ta, która zdradziła. Woli być sama, odbudowuje swoje życie, pewnie jest zadowolona – ale dlaczego bez przerwy się upija, a gdy słyszy imię Mateusza, zaczyna płakać?

I tak dalej...
Magda