Chciałam się podzielić moimi doświadczeniami przeżywania świąt w naszej Unii.
Boże Narodzenie ma zawsze coś niepowtarzalnego, ale tegoroczne święta były dla mnie wyjątkowe.
Wydarzyło się coś nieoczekiwanego, to znaczy spędziłyśmy Wigilię i Boże Narodzenie we wspólnocie połączonej. Przyjechały do nas obydwie siostry z Lublina. Co za radość! Odkąd istnieje wspólnota krakowska, chyba się jeszcze nie zdarzyło, żebyśmy się spotkały wszystkie razem. Wszystkie, to znaczy te, które mieszkają w Polsce, rzecz jasna, bo Magda i Ola są trochę daleko..., czyli w Rzymie.
Wieczorem przed Wigilią zadzwoniłyśmy do Lublina z informacją, że niestety nie możemy do nich pojechać. A one w pięć minut dały nam odpowiedź: to przyjedziemy my!!! Szybko ustalone zostało wigilijne menu, czyli co już było gotowe w Lublinie, a czym miałyśmy zająć się w Krakowie.
Po ponad pięciu godzinach jazdy radosci spotkania nie było końca.
Danuta, specjalistka od potraw wyśmienitych, zajęła się kuchnią. Dość szybko przygotowałyśmy stół, choinkę i trzy szopki: jedną przy wejściu do części domu zamieszkanej przez studentki, jedną w naszym mieszkanku i jedną u stóp ołtarza w kaplicy. Są takie proste, ale śliczne!!! Anna Maria zajęła się pisaniem listu do wszystkich naszych wspólnot na świecie, listu z życzeniami świątecznymi i wiadomościami o życiu w naszej wspólnocie krakowskiej. Wcześniej wysłałyśmy kartkę internetową do naszych rodzin, znajomych, dobroczyńców i członków innych wspólnot z Rodziny Dominikańskiej.
Potem wspólnie zrobiłymy czytanie duchowe, którym kierowała nasza przełożona z Krakowa, odmówiłyśmy różaniec i odśpiewałyśmy ostatni raz Rorate coeli po łacinie. Po uroczystych nieszporach zaczęlyśmy wigijną wieczerzę: życzenia, wiele serdeczności, kilka tradycyjnych potraw w umiarkowanych ilościach.
Dla mnie najważniejsze było w tych świętach, że:
1. Pan Jezus rzeczywiście się narodził;
2. byłyśmy razem, modliłysmy się razem i rozmawiałyśmy bez końca o naszym życiu, doświadczeniach, poszukiwaniach, radościach, troskach...
Już przed jedenastą odśpiewałyśmy Godzinę czytań i poszłymy do parafii,żeby spokojnie pomodlić się indywidualnie przed pasterką.
Po pasterce uroczyście przywitałyśmy Pana Jezusa w naszych domowych szopkach i trochę śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy w towarzystwie jednej ze studentek z naszego akademika.
A w Boże Narodzenie? O tym napiszę jutro.
Sabina